”Jednymi z najważniejszych momentów w życiu są te, w których w końcu odnajdujesz odwagę by przestać zmieniać coś, czego nie da się zmienić. Ponieważ kiedy już nie możesz zmienić sytuacji, zaczynasz zmieniać siebie… by urosnąć ponad to, czego nie udało się zmienić. I to zmienia wszystko.”
Marcandangel
Moja pierwsza córka Matylda pokazała mi nieznany ląd, w którym sen nie istniał. Był okres, kiedy wybudzała się tak często, że świat wydawał mi się być jedną rozmazaną masą. Nie pamiętam łez z wycieńczenia, frustracji i desperacji, choć na pewno tam były. Kiedy wracam do tamtych dni, pamiętam więź z moja córką, na którą siłę nie wymyślono jeszcze slow.
I niosę dobre wieści. Przetrwałam. To naprawdę da się przeżyć.
A co ciekawe, choć może ciężko w to uwierzyć, to dzisiaj wracam do tych chwil z wdzięcznością. Bo dzięki nim potrafię teraz dobrze zrozumieć Ciebie po środku tego burzliwego okresu. Poznałam od kuchni czym jest naturalny sen dziecka. Nauczyłam się jak radzić sobie z deprywacją snu. Zaczęłam rozumieć sygnały ze swojego ciała i swoje potrzeby. Nauczyłam się je komunikować. Stworzyłam strategie jak najlepiej dbać o siebie. Nauczyłam się ile warte jest wsparcie. Odkryłam swoja misję. I dzisiaj mogę się tym wszystkim dzielić by innym było trochę łatwiej.
Kiedy Twoje dziecko nie śpi, łatwo jest wpaść pułapkę naprawiania. Szukania świętego Graala na przesypianie nocy. Ukrytego sekretu.
Problem w tym, że jeśli coś nie jest zepsute, ciężko to naprawić. A w znacznej większości, sen naszych dzieci jest całkowicie normalny. Co jest zepsute to:
a) nasze oczekiwania
b) współczesny świat, który w niewystarczający sposób wspiera mamy.
Skupmy zatem uwagę na tym, co możemy zrobić. Na co mamy wpływ. Co jest też łatwiejsze do zmiany- czyli przede wszystkim zadbajmy o siebie i własna higienę snu.
—-> Psssst! Czytałaś już mój wpis, co pomaga mojej rodzinie spać lepiej w nocy? On też podkreśla rzeczy, które są w zakresie mojej kontroli.
Każdego wieczora podejmuję ważną decyzję. Jeśli pójdę spać o 21, najpóźniej 22, następnego dnia będę funkcjonować dobrze. Jeśli pozwolę sobie na późne pójście spać, następnego dnia będę się mierzyć z rozdrażnieniem, zmęczeniem i słabym nastrojem. Chcę być dobrą mamą dla moich dzieci, dlatego chodzę wcześnie spać. Kilka razy w tygodniu zasypiam nawet koło 19-20 by odłożyć trochę snu do banku snu. Chodzenie spać o stałej porze (również w weekendy) świetnie organizuje nasz wewnętrzny rytm okołodobowy.
Dzień zaczynamy wczesnym spacerem, który działa zbawiennie na moje zmęczone ciało i duszę. Konieczność ubrania się i wyszykowania pomaga mi wyjść z piżamy i porzucić stan hibernacji, w którym łatwo by było się zatopić. Aktywność na powietrzu wydziela endorfiny, podnosi poziom energii i nastrój. Matka natura jest niezawodnym lekarstwem i ulgą. Niezależnie od pogody.
Zaopiekowanie się sobą i napełnienie własnego kubka jest absolutnie niezbędnym punktem na przetrwanie tych pierwszych kilku lat rodzicielstwa. Kiedy sen nie przynosi wystarczającej regeneracji, trzeba szukać alternatywnych źródeł energii (i nie myślę tutaj o cukrze i kofeinie).
Moje baterie najskuteczniej ładuje kontakt z drugim człowiekiem, pisanie, czytanie, wyjście do kawiarni, badminton, wyjazdy weekendowe. Choć kocham swoje dzieci najmocniej na świecie, potrzebuję czasu tylko dla siebie. Komunikuję te potrzeby i sprawiam by ten czas się znalazł. Nie czekam aż mi partner zaproponuje przerwę, dostrzeże jak ciężko pracuję i się domyśli, że przydałby mi się odpoczynek. Mówię o tym głośno i rezerwuję kilka godzin w tygodniu tylko dla siebie. Dodatkowo każdego dnia staram się być dla siebie łagodna i znaleźć przestrzeń by pooddychać w spokoju.
Wychowywanie dzieci nie jest zadaniem dla jednej osoby. Nie tak jesteśmy zaprogramowane, nie tak zaprogramowane są nasze dzieci. Potrzebujemy innych kobiet, od których możemy się uczyć, których możemy się radzić, z którymi możemy przebywać. Znalezienie grona kobiet, z którymi czujemy się swobodnie, ma ogromną moc sprawczą. We wspierającej wspólnocie wszelkie bolączki uwierają trochę mniej. Choć nie ma to jak rozmowa w cztery oczy, wirtualne wioski niosą również mnóstwo wsparcia (szczególnie w czasach pandemii).
Szkoła rodzenia, joga dla ciężarnych, zabieranie dzieci na różne zajęcia, poznawanie mam na placu zabaw i w bibliotece daje możliwość poznania mam, które myślą podobnie jak my. Wyjdźmy z inicjatywą, zagadajmy, zaproponujmy spotkanie. Inne mamy są dokładnie w takim samym głodzie kontaktu jak my.
Badania są zgodne- im mniej śpimy, tym bardziej ciągnie nas do cukru, kofeiny i węglowodanów. Im więcej cukrów spożywamy przed snem- tym gorzej śpimy. I koło się zatacza. Potrzebujemy paliwa, ale takiego dobrej jakości.
Każdy posiłek powinien zawierać porcje białka, tłuszczy, węglowodanów oraz połowę tej porcji powinny stanowić warzywa. Jeżeli chodzi o sen, szczególnie ważne są magnez, żelazo, wapno, cynk, witamina B12, C, D3 i Omega 3. Niski poziom tych składników prowadzi do różnych problemów ze snem takich jak np. nieregenerujący sen (witamina C, wapno), insomnia (magnez, żelazo, witamina B12), zmęczenie (witamina D, potas, żelazo), krótki sen i słaba jakość snu (cynk). [1]
Szczególnie w okresie zimowym powinniśmy suplementować witaminę D3. Jeśli jesteście na diecie roślinnej, jak ja, dodatkowo trzeba uzupełniać B12 i Omega 3. Resztę składników dobrze jest przyjmować z diety. Produkty, które potencjalnie pomagają na sen to: banany, szpinak, migdały, wiśnie i sałata [2]
Z dzieckiem na rękach po setnej z rzędu ciężkiej nocy, trudno jest porządkować przestrzeń, w której żyjemy. Porozwalane zabawki, pranie, składanie, czyszczenie resztek jedzenia z podłóg, sprzątanie po ekspresowym gotowaniu, tym zajęciom nie ma końca. A bałagan w domu jest dodatkowym stresorem, męczy, przytłacza i odbiera energię (na co pozwolić sobie nie możemy!). Idealnym rozwiązaniem tej sytuacji jest posiadanie niewielu rzeczy.
Nasze dziewczynki mają mało ubranek, mało zabawek, ja posiadam tylko kilka zestawów ubrań, które naprawdę lubię. Dzięki temu w naszym życiu jest więcej miejsca na doświadczenia i relacje.
Pozbądź się tego, czego dłużej nie potrzebujesz, robiąc przestrzeń na to, co ważne. Nie potrzebujesz być bardziej zorganizowana, potrzebujesz mniej rzeczy.
Drzemka jest wspaniałym pomysłem na regenerację po poćwiartowanej nocy, ale nie oszukujmy się- nie jest łatwo osiągalna, szczególnie dla mam z więcej niż jednym dzieckiem. Kiedy mnie udaje się zdrzemnąć, zazwyczaj nie jestem śpiąca o mojej typowej godzinie i idę później spać. Zdecydowanie bardziej służy mi dłuższa noc, z pójściem spać koło 20.
Każdy ma swoje preferencje i dla jednych drzemka zda egzamin idealnie, dla innych niekoniecznie. O co warto zadbać w ciągu dnia to czas na odpoczynek, kiedy nawet jeśli nie śpimy, to redukujemy aktywności do absolutnie minimum.
Kiedy dopada mnie popołudniowe zmęczenie, zamiast parzyć kolejną kawę, raczę się szklanką wody. Nie dzieją się tu cuda, ale wyraźnie czuję poprawę samopoczucia. Jestem przekonana, że większość z nas zapomina pić tyle, ile powinnyśmy. Czasem ciało własnie poprzez zmęczenie daje nam znać o tym, ze brakuje mu płynów.
Absolutnie nie jestem w tym dobra, ani nawet nie wiem wystarczająco dużo na ten temat, ale szczerze wierzę, że praktykowanie obecności, kontrola oddechów i akceptowanie myśli, jakie nawiedzają nas w tym cholernie trudnym okresie, ma wielką moc. Kiedy po ciężkiej nocy mam ochotę wtopić się w pościel i być niewidzialna, staram się pracować nad swoimi myślami. Moją mantrą stało się powiedzenie zaczerpnięte od Gretchen Ruben „Zachowuj się tak, jak chcesz się czuć.” Wyładowywanie się na bliskich za utracony sen jest tylko spadaniem w głębszą przepaść.
Akceptuje, że jest mi trudno, ale pocieszam się, że sobie poradzę. Wiem, że niektórym pomaga skupienie uwagi na przetrwanie następnej godziny, nie całego dnia- cały dzień wydaje się być zbyt przytłaczający. Inni używają wizualizacji. Zbierają te trudne, niechciane myśli do balonika i przebijają go, uwalniając się od nich.
Mnie pomaga codzienne praktykowanie wdzięczności. Każdego ranka, zanim wstanę, myślę o trzech rzeczach, za które jestem wdzięczna. Powodów jest multum. I to bardzo pomaga wstać rano z łóżka.
Ten jakże prosty sposób przyszedł mi o dziwo, dopiero przy drugiej córce. Okazuje się bowiem, że można wspaniale funkcjonować nie sprawdzając w nocy zegarka, nie licząc pobudek i czasu, który upłynął od ostatniego wybudzenia, i tego przed świtem. Liczenie pobudek tylko sprzyja umartwianiu się. Podkreślaniu jak jest nam ciężko, jakie jesteśmy biedne. Na tyle ile możemy, nie wchodźmy w tę narrację ofiary (jakże nam narodowo bliskiej). Mówiąc to daleka jestem od stwierdzenia, że nie zasługujemy na empatię, wysłuchanie i zrozumienie. Po prostu łatwiej jest żyć bez dokładnej matematyki ile udało nam się przespać tej nocy.
Nie zapraszanie telefonu do łóżka oraz rozstanie się z nim oraz innymi urządzeniami emitującymi niebieskie światło (laptop, tv, ipad)na godzinę (najlepiej dwie) przed pójściem spać, pozwala ciału na naturalne uwolnienie melatoniny i pójście spać w zgodzie z naszym naturalnym zegarem biologicznym. Podobnie działa przygaszenie świateł wieczorem.
Dochodzimy do końca, ale to jest najważniejsza i najskuteczniejsza strategia przetrwania. Śpiąc z dzieckiem w jednym łóżku (mamy karmiące piersią) lub korzystanie z dostawki (mamy karmiące piersią i butelką) ograniczamy czas wybudzeń do minimum. I to jest właśnie klucz do wysypiania się z małym dzieckiem. By jak najszybciej wrócić do snu po nocnej pobudce.
Jeżeli jeszcze nie opanowałaś karmienia piersią w pozycji leżącej, proszę zrób to dla siebie i się naucz- uratuje Ci to życie.
Współspanie z dzieckiem to swoisty taniec mamy i dziecka. Zsynchronizowane cykle snu pozwalają na szybką odpowiedź mamy na wybudzające się dziecko, dzięki czemu żadna ze stron nie budzi się całkowicie. Spanie z dzieckiem, przestrzegając zasad bezpiecznego współspania (o których przeczytasz tutaj), nie dość, że cudownie cementuje więź, to pozwala mamie monitorować dziecko w nocy.
[1][2] Hookway L.: What`s affect how you sleep, W: Let`s talk about your new family`s sleep, UK 2020, s.39-40
Dodaj komentarz